Nie wiem jak was, ale mnie to jakoś zupełnie nie rusza, nie wiem, może kwestia gustu. Nie wyobrażam sobie siebie dłubiącego godzinami w marchewce, czy arbuzie. Aczkolwiek szacunek dla twórców.
(Zdjęcia pochodzą z carvingart.pl)Czym właściwie jest carving? Najprościej mówiąc, jest to
sztuka rzeźbienia w owocach i warzywach, której historia sięga czasów bardzo odległych. Pierwsze wzmianki o tego rodzaju zabawach z jedzeniem pojawiały się już w latach 618-907 w Chinach, za czasów panowania dynastii Tang.
Swój rozkwit sztuka ta przeżyła z kolei w latach 960-1279 (dynastia Song), kiedy trafiła z cesarskich komnat również pod strzechy klasy średniej.
W 1364 roku w Sukhothai (dzisiejsza Tajlandia), Nong Noppharat, jedna z żon cesarza Phra Runga, właśnie takimi rzeźbami przyozdobiła pływające lampiony. Cesarz tak się tym zachwycił, że postanowił co roku w pierwszą listopadową noc obchodzić to wydarzenie. Tak powstało święto Loy Krathong.
W
Tajlandii tej sztuki można nauczyć się w szkole, gdyż jest traktowana jako dziedzictwo narodowe.
W 2007 roku odbyły się pierwsze Mistrzostwa Polski w tej dziedzinie. Czy ma ona tutaj szansę rozkwitnąć tak samo, jak rozkwitają rzeźby kwiatów pod wprawnymi rękami sympatyków tej sztuki? Powstało już całkiem sporo stron o tej tematyce, są też
kursy, na których można w jeden dzień stworzyć pierwszą porządną rzeźbę...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą