:Witchie nie bawmy się w lynche czy sądy kapturowe
przy wszystkich swoich przywarach dotyczących maniery prowadzonej dyskusji/polemiki i argumentacji, :poradnia głupi nie jest, a poza pewnymi "ślepymi plamkami" dość bystro zauważa pewne fakty/prawidłowości, które z kolei wpadają w ślepe plamki głównego nurtu (czy to forumków, czy świata) i póki nie ma aspektu zaangażowania osobistego czyta się to w miarę ok, a nawet jeśli finalnie człowiek się z nim nie zgodzi, to taki odmienny punkt widzenia potrafi być cenny, choćby dla przekłucia własnej bańki poznawczej
gorzej, kiedy dyskusja angażuje mniej lub bardziej osobiście obie strony, wtedy występuje jakaś dziwna mieszanka potrzeby okazania dominacji, okopania i samoutwierdzania na pozycjach oraz efektu Dunninga-Krugera, albo inaczej: wszyscy oprócz niego to głupki, dupki i hipokryci, chyba że mogą posłużyć jako tymczasowi sojusznicy
BTW, może ja też będę w poprzek stał ogólnie przyjętej opinii, ale dla mnie najbardziej uderzające w jego spekulacjach było to, że formułował je na bazie naprawdę szczątkowych przesłanek o niedoszłych rodzicach, uzyskanych ze źródła z nieskrywanym (choć też niekoniecznie mocno akcentowanym) uprzedzeniem względem jednego z nich
takie podejście minmaxera/munchkina z gier fabularnych - albo idealne rolle/staty albo sprawa stracona i nie ma sensu bo i tak jest przejebane, a tymczasem nic nie wiadomo, może Mia miałaby szczęśliwe życie, albo odkryłaby coś przełomowego, albo po prostu najzwyczajniejsze na świecie, ale nie - w imię uniknięcia potencjalnie! nieszczęśliwego życia i z braku hamulców społecznych można stypulować happy end