Córa się mnie pyta:
-kogo trzeba najbardziej kochać w życiu?
-mamę i tatę
-Nie! Bo pana Boga!
Bardzo mnie to zabolało. Nigdy jej nie mówiłem o Bogu. Pytam kto jej takich rzeczy nagadał, a ona że jakiś Kuba. I zaczynają się te głupie pytania o niebo i piekło, to jej tłumaczę, że niebo i piekło to może być na ziemi. A potem zacząłem w samochodzie rozkminę o piekle. Czy może można tam odbębnić co trzeba i dostać ciepłą posadkę i być na fali jak w wojsku?
Trudne pytania Tynfa przy tym to pikuś, bo nie mogę ich ignorować, a nie chcę okłamywać dziecka, a jestem z tych osób co zostawiają religię z tyłu, bo równie dobrze może wierzyć w koniki pony. Tylko wie że koniki pony nie istnieją. Najlepiej natłuc bachorom pierdół do głowy gdy chłoną jak gąbka co nie?
Czasem na pytanie w stylu:
-Czy ksiądz zakopuje umartych ludzi na cmentarzy i zamyka ich do skrzynek żeby nie zamieniły się w zombie?
-Tak.
Wiem że to dopiero początek