Jeśli chodzi o budzik, to padłem wczoraj ofiarą zemsty. Ale po kolei. W związku z wrodzoną pierdołowatością, raczyłem już trzeciego dnia wyjazdu rozbić telefon. Musiałem przejść granicę RO-BG na piechotę, ponieważ stanowiłem jedną z osób nadliczbowych w autobusie. A na granicy wszyscy muszą siedzieć w pojeździe nie dość, że na dupie, to jeszcze na fotelu. Dla mnie brakło fotela(dupę mam swoją). No to spacerkiem przemierzam iście przecudnej urody punkt graniczny w Durankulak, spoconą (bo bardzo gorąco było) dłonią sięgam po telefon i nim się zorientowałem wypadł mi i uszkodziłem szybkę z miziadłem. Trzeba nam było na szybko coś zorganizować, więc wybraliśmy się do siedziby jednego z dostawców usług telekomunikacyjnych i tam popełniłem jeden z większych błędów życiowych. Nabyłem (ze zniżką na nasze 40 cebulionów, bo "jestem swój człowiek") Lenovo A2010...
No kurwa, tak fatalnego urządzenia jeszcze nie używałem
Roboczo nazywałem go Dumbfonem, bo ze smart to ch*ja ma wspólnego, a pieszczotliwie "zje*anym ścierwem". No ale jakoś dosłużył do powrotu do kraju, tu naprawiłem Xperię i fajnie. Wyłączyłem Lenovo, wyjąłem baterię, przełożyłem kartę, złożyłem dumbfona i do szafki jako rezerwowy. No, nie tylko rezerwowy. Ustanowiłem karę administracyjną w naszej komórce społecznej, mianowicie, kto będzie się źle zachowywał na tydzień dostaje tej szajs do używania. Ale do rzeczy. Miałem tam ustawiony budzik. Wczoraj rano Monia mnie szarpie, że jakaś muzyka napierdala i żebym to wyłączył. Wielce zdziwiony patrzę na budzik przy głowie (ten telefon właściwy) - nic - ekran czarny, dźwięków brak. Wyszeptałem jakiś uprzejmy komplement w podzięce za nieuzasadnione budzenie i nakryłem głowę poduszką. Ale znów mnie Monia trzącha, żebym to napierdalanie ogarnął. Założyłem okulary, żeby lepiej słyszeć i faktycznie, coś łomocze... Skurwiel Lenovo jakimś cudem się włączył i łupał budzikiem na cały regulator