a ja sobie uświadomiłam, że przyszły tydzień jakby krótszy będzie
Oddawałam ostatnio dokumenty do mojego centralnego archiwum (wygrzebuję jeszcze z czeluści szaf w naszych biurach przeróżne dokumenty i czasami wydają mi się one na tyle ważne, że je wysyłam do tego mojego najważniejszego archiwum). Niby oznaczyłam je odpowiednią kategorią, ale jednocześnie zaznaczyłam, że nie jestem wcale przekonana o słuszności mojej decyzji i że proszę o ekspertyzę fachowca - czyli szefową mojego warszawskiego archiwum (wazeliniarstwo level max
). Przypominałam o tym pisemnie (razem z protokołem z-o), mailowo i telefonicznie. I w czwartek bodajże, ona zadzwoniła do mnie z lamentem na ustach, ze tyle pracy jej dodałam, że to taka straszna robota i w ogóle. Bo to przecież kategoria A! Że ona nie wyrabia!. No to przeprosiłam, chociaż nie wiem za co, ale czułam, że ona tego potrzebuje. Zapytałam ją ponownie o to czy zastanowiła się nad tą kategorią, bo nadal nie jestem pewna. Powiedziała, że tak, tak, oczywiście, że sprawdziła. Po czym się rozłączyła. Zadzwoniła ponownie po dwóch godzinach i mówi do mnie:
- pani Kasiu, nie uwierzy pani. Przed momentem wpadłam na to, żeby sprawdzić, czy kategoria jest właściwie oznaczona. I co? I okazało się, że nie! Jakie to szczęście, że coś mnie tknęło!
Pogratulowałam przenikliwości i zastanowiłam się czy rzeczywiście źle oznaczyłam, czy jej się po prostu tego robić nie chciało
No. rozpisałam się