Miałem ostatnio dziwny sen. Otóż, śniło mi się, że nagle stałem się niewidzialny. Byliśmy w jakimś kompleksie wypoczynkowym, który przypominał stare, wielkie szkoły. Te jakie można znaleźć opisane w książkach Niziurskiego. Oczywiście, zaraz po tym jak straciłem widoczność dla świata, źli ludzie starali się mnie dopaść. Nie wiem czemu, ale złapać niewidzialnego gościa stało się oczkiem w głowie bandytów. Należało się więc ukrywać. Problemem niewidzialnych ludzi, jak zapewne możecie przypuszczać, jest widoczność używanych przedmiotów. Mój nieodłączny plecak lewitował sobie po terenie, kubek kawy z pozoru wznosił się i opadał, a trzymana książka sama wertowała kartki. Dla postronnych. A ja się gnieździłem w jednym z dwóch pomieszczeń na strychu, pomieszczeń, co warte zaznaczenia, przeznaczonych do kontroli dystrybucji energii elektrycznej produkowanej przez dwa piece umieszczone w piwnicy. Źli ludzie dosyć łatwo mnie namierzyli, ponieważ włączając światło w kanciapie na stryszku, obniżałem ilość dostarczanego prądu do pomieszczeń, więc przygasało światło, ale komin produkował więcej czarnego dymu. Idąc tropem mocniej dymiącego komina, łatwo było ustalić, w którym pomieszczeniu akurat przebywam. Oczywiście. Uciekałem więc przed złymi ludźmi, klucząc pomiędzy różnymi pokojami, czasem biegając wokół budynku... I na zewnątrz zachciało mi się palić. Była ciemna noc, więc ognik papierosa był aż nadto widoczny. Pamiętam, że skuliłem się najbardziej jak potrafię (a potrafię, umiem się zwinąć w kłębek i zasnąć na pojedynczym siedzeniu w pociągu), Monia mnie zasłaniała, a ja nerwowo paliłem fajkę za fajką. Potem znów nastąpiła gonitwa i zabawa w kota i myszkę. Ale mnie nie dorwali. I w pewnym momencie stał się cud. Nieznany mi Rosjanin wbiwszy mi strzykawkę w kręgosłup i wstrzyknąwszy nieznaną substancję, przywrócił mi widzialność. To ukłucie rzecz jasna mnie obudziło, wstałem, zapaliłem papierosa, i stwierdziłem, że kładę się dalej, żeby zobaczyć jak skończy się to gówno. Skończyło się tak, że turnus dobiegał do finiszu, szliśmy już na pociąg do domu, ale źli ludzie, niepocieszeniu nieujęciem mojej niewidzialnej wersji, porozkładali na trasie przemarszu tony zielska i poinformowali odpowiednie służby, że to moje. Ja byłem szybszy i cwańszy, wszystko pozbierałem, popakowałem w herbatę angielską czarną, i z podniesionym czołem wsiadłem do pociągu. Następnie obudziłem się po raz drugi, znów wypaliłem papierosa i stwierdziłem, że chyba mi starczy snów na tę sesję