:Paulka, długo by opowiadać
Zaczęło się od zwykłego ciskania przy piwie w osiedlowej mordowni. Po pół roku zacząłem w miarę regularnie ogrywać ochlapusów, którzy mnie uczyli. Do tego baru chodziliśmy niemal codziennie, więc niemal codziennie grałem
To uzależnia, ale potem przeprowadziliśmy się do innej dzielnicy i jakoś tak się rozeszło, przerwy miałem z pięć lat, aż w ubiegłym roku nie bardzo wiedziałem co ze sobą robić w czasie zimowego bezrobocia, to pojechałem na lotki. Przez pierwszą godzinę równie dobrze mogłem rzucać w tarczę kamienień
efekt byłby podobny, potem sobie przypomniałem jak to się robi
Zacząłem chadzać regularnie, staram się trzy razy w tygodniu, a dwa to absolutne minimum. Przy lotkach piję tylko jeśli idziemy ze znajomymi do baru z lotkami, jak chodzę ćwiczyć to tylko bezalkoholowo, od drugiej połowy pierwszego piwa do trzeciego rzuca się wyśmienicie, a chcę znać stan faktyczny moich umiejętności a nie wspartych promilami
A co mnie wciąga? Hipnotyczność tarczy, konieczność wykonywania perfekcyjnych rzutów, tak żeby lotka leciała w potrójną dwudziestkę.Czy gdzie tam akurat powinna polecieć. Wygląda to tak, przez pierwszą godzinę idzie w miarę sprawnie, raz lepiej, raz gorzej. Potem przychodzi dekoncentracja, lotki fruwają jak przestraszone koty, każda w inną stronę
I myślę, że już starczy, że nie ma co się męczyć. Ale nie, jeszcze raz, tylko po papierosie. I nagle znów zaczynam trafiać. Chociaż powoli łapią skurcze w tę nogę wykroczną (ta z tyłu, chyba tak się nazywa
), zaczyna boleć kręgosłup od utrzymywania właściwej postawy i balansu ciała. Mieni się przed oczami, bo przecież tarcza kolorowa
I lecą wysokie wartości, po +70, +100, nie sposób skończyć, jak tak dobrze idzie. Przestaję jak już serio nie jestem w stanie wypuścić lotki w kontrolowany sposób, jak jadę do domu to mam tarczę przed oczami, a w uszach brzęczy dźwięk oznaczający trafienie w 3x 20
W domu, jak siedzimy przed komputerem, po prawej na ścianie mam tarczę, co chwila spoglądam, aż Monia pyta "Lotki?" No tak, lotki. Przecież tłukłem ostatnie trzy godziny, o czym innym mógłbym myśleć? Więc opowiadam jej cały przebieg gry
Największa radość, to lotka lądująca dokładnie tam, gdzie sobie wymyśliłem. Ostatnio spotkałem w barze koleżankę, która uczyła mnie grać. Od niej prawie zawsze zbierałem baty, ograłem ją bez większego wysiłku, co ją bardzo ucieszyło. Bo w amatorskim darcie cieszymy się nie tylko z własnych dobrych rzutów, ale i tego z kim gramy. Bo to cholernie trudne wyekspediować lotkę w określone miejsce na tarczy