Od trzech tygodni u mnie na klatce trwał melanż. Jakieś pół roku temu, jedna z sąsiadek postanowiła się wyprowadzić, bo "w takiej patologii nie da się wychowywać dzieci". Doprowadziła plan do skutku, wczoraj się przeprowadziła. A przez te ostatnie trzy tygodnie, razem z inną sąsiadką, jakąś jej kuzynką czy coś tam, chlały na potęgę, po trzeba się godnie pożegnać. Porozbijane butelki, rozlewane browary, krzyki, kurwy latające na lewo i prawo, pety i gęsty dym papierosowy na klatce. Tak wyglądały ostatnie dni. W międzyczasie tak zwanym, dwa piętra niżej (te imprezujące mieszkają - jedna drzwi obok moich, druga - ta co się wynosiła - bezpośrednio pode mną) wprowadziła się jakaś laska i przyszła z awanturą, że głośno i ona sobie nie życzy. Prawie w gębę dostała bo "ta kurwa nie będzie mi zabraniać robić bardachy na klatce, na której robię co mi się podoba od dziecka". I co im się przypomniała ta sytuacja, to bluzgi pod jej adresem leciały na nowo. Niezależnie od godziny, co jakiś czas dało się słyszeć opinię o nowej lokatorce. Niezbyt pochlebną.
W środku cyklonu był u mnie technik z UPC zmieniać dekoder
Musiał zejść do skrzynki w piwnicy, manewrując między wesoło chlejącymi matronami.
- ee pan to pewno pornuchy przyszedł mi podłączyć - relacjonował przyjemną konwersację
- nie, ja od telewizji, porno to w internecie
- ja muszę mieć w TV bo tylko tam mogę się dobrze rozłożyć
Cudne zaloty, prawda?
Dodam, że ta sąsiadka brzydka jest jak noc listopadowa, nie ma już połowy zębów a te co zostały są barwy świętej ziemi. Laska ma trzydzieści parę lat.
Od piątku chlały na smutno, bo to już ostatni weekend wspólnego życia. Krzyków i rzucania kurwami końca nie było widać. Wczoraj żegnały się prawie do północy, aż wreszcie się wyprowadziła. Uciekać od patologi. Dzisiaj spotkałem jej syna, pytam gdzie się wyprowadzili. Dwie ulice dalej