Już objaśniam, BMP, może nie wiesz, ale jakiś czas temu znów straciłem robotę (cóż za niespotykane u mnie zdarzenie
). Od tego czasu imałem się różnych fuch, tu zaczepiłem się na chwilę w jakimś serwisie, tam polazłem na nocną inwentaryzację. Ot tak, żeby nie zdziczeć kompletnie a i żeby trochę grosza też wpadło. Zasadniczo jednak plan miałem i konsekwentnie staram się korzystać z każdej okazji, by szeroko rozumianą branżę usług IT pozostawić za sobą. Trzynaście lat to jednak kawał czasu
A przedwczoraj trafiłem na ogłoszenie zatytułowane "praca - sekretarz literata" i numer telefonu. Nic więcej. Zadzwoniłem, odebrała jakaś pani i po krótkim wywiadzie:
- student czy absolwent?
- zapomniałem już kiedy studiowałem.
- a pamięta pan co studiował?
- filologię słowiańską.
- dobrze, to proszę przyjść w czwartek o 16:40 do siedziby Warszawskiego Towarzystwa Twórców Kultury.
I tyle było rozmowy
Poszedłem, spotkałem się z panią literat. I tak oto jutro jadę po pierwszą pakę rękopisów do przeklepania do worda. A dodatkowo, jak wygrzebię się z tej pracy nadwornego skryby, będę robił w sekretariacie pani literat
Czyli zostałem sekretarzem literata