Szedłem sobie dzisiaj z psem jak zwykle po lesie.
I mijam faceta z dzieckiem, może siedem, może więcej lat. i łoji go nie wiem za co, ale napieprza mocno. On się broni, ucieka.
Mam swoje lata, ale nie wytrzymałem.
Ebłem go z prawej nogi, poprawiłem z piąchy.
Nie podniósł się.
Zadzwoniłem po policję i po pogotowie.
Dzieciak siedzi szczęśliwy z moim szczeniakiem w domu, ani policji ani ratowników nie ma mimo, że podałem adres i telefon.
Czy ja kurde jestem rodzina zastępcza?
Dlaczego takie rzeczy się zdążają tym co nic nie mogą sami nic zrobić?
I mijam faceta z dzieckiem, może siedem, może więcej lat. i łoji go nie wiem za co, ale napieprza mocno. On się broni, ucieka.
Mam swoje lata, ale nie wytrzymałem.
Ebłem go z prawej nogi, poprawiłem z piąchy.
Nie podniósł się.
Zadzwoniłem po policję i po pogotowie.
Dzieciak siedzi szczęśliwy z moim szczeniakiem w domu, ani policji ani ratowników nie ma mimo, że podałem adres i telefon.
Czy ja kurde jestem rodzina zastępcza?
Dlaczego takie rzeczy się zdążają tym co nic nie mogą sami nic zrobić?