Szukaj Pokaż menu

Ale pomyłka!

41 375  
76   22  
Kliknij i zobacz więcej!Są takie dni i momenty (szczególnie w poniedziałkowe poranki), kiedy nasz komputer w głowie pracuje dużo wolniej niż zwykle i wędruje jakimiś dziwnymi ścieżkami. Mózg zgłasza wtedy bardzo dziwne komunikaty od rzeczywistości...

Idę sobie ulicą i widzę reklamę "oczyszczanie orgazmu"...
Że niby jak?! Że nieczysty?
Przyglądam się a tu niewinne "oczyszczanie organizmu"...
Jeszcze żeby wiosna była, to rozumiem...

* * * * *

Wychodzę do miasta w Colombo i widzę ogromny neon " CALLGIRL" i numer telefonu.
O żesz... myślę sobie, musi mieć panna powodzenie.
Podchodzę bliżej, a to CARGILL, światowy potentat w produkcji pasz.

* * * * *

Moja klasyczna wpadka odbyła się w Golubiu Dobrzyniu. Po dobrzyńskiej stronie szedłem ulicą i kątem oka rzuciłem na mijany pomnik.

Autentyki CCXXIX - Sztuka przekonywania

47 577  
183   13  
Dzieci... Skarby nasze największe. Udowodnimy Wam w dzisiejszych Autentykach, że dobrze się przyglądając tym aniołkom dostrzeżemy różki :C

SYNUŚ

Jechałem se ja dzisiaj do domu pekaesem. Środek to transportu publicznego, więc różne towarzystwo się trafia.

Jechały sobie dzisiaj dwie blondamulki. I drą japy na cały autobus chyba przez godzinę, jaki to Kubuś - synek jednej z nich - kochany, milutki, słodki i dobrze wychowany i w ogóle cud nad cudami. Dziubdziuś Kubuś siedzi obok z miną cokolwiek znudzoną, bo za oknem nic nie widać a gry w komórce się skończyły. I nie odzywa się ani słowem.
A panie szczebioczą...
Szczebioczą...
Aż dojechaliśmy do Kołobrzegu.
Młody zamarł z rozdziawioną japą i wytrzeszczonymi oczami obserwując widok przed szybą autobusu.
- Coś się stało dziubku? - pyta blondi pochylając się nad synkiem idealnym.
W odpowiedzi, Kubuś szarpie ją za rękaw i wyciągając rękę przed siebie wypala:

Gadki Uskrzydlone, czyli Wingsizmy IV

20 842  
31   3  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś Skrzydlaci opowiedzą trochę o potomkach, miłości, śmiechu, i zdradzą, gdzie można odnaleźć Boga...
 
***

Helen:
Obliczyłam, że ćwicząc przez dwie godziny dziennie, zmarnowałam ponad dziesięć tysięcy godzin przez tę wiolonczelę. Wiecie ile to jest godzin?!
Lowell: Jeśli to nie jest podchwytliwe pytanie, to powiedziałbym – dziesięć tysięcy.
 
***
[kłótnia braci w sprawie funkcjonowania firmy]
Brian: Ty mnie wykończysz!
Joe: Ja wykończę ciebie? To ciekawe. Nie miałem nadciśnienia, dopóki ty się nie zjawiłeś.
Brian: O co jeszcze mnie oskarżysz? Światowy głód? Kryzys gospodarki wolnorynkowej? Czy upadek moralności w kinie amerykańskim?
Joe: Hej, kto wie, co robisz w wolnych chwilach…
*
Brian: Ty po prostu nie możesz pogodzić się z tym, że po raz pierwszy w życiu jestem ci potrzebny.
Joe: Nie potrzebuję cię!
Brian: Gdyby nie ja, już dawno poszedłbyś z torbami.
Joe: Akurat! Mogę znaleźć nowego pilota w dziesięć minut.
Brian: Szybciej, niż robisz przedziałek? Nie łudź się!
 
 
***
Joe: Jako, że już dawno przekroczyłem trzydziestkę, wolę, żeby mi nie przypominano o urodzinach. Niech sobie miną jak każdy inny dzień. W moim wieku urodziny nie znaczą, że jest się o rok starszym, ale o rok bliższym śmierci.
Antonio: Joe, nie powinieneś tak się czuć. Znasz chyba przysłowie, że życie jest jak wino.
Joe: Tak, z wiekiem coraz lepsze, wiem.
Antonio: No, do pewnego momentu. Potem kwaśniejesz, wszystko osiada na dnie i nie można się ciebie pozbyć. Zdrówko!
 
***

Antonio: Wiecie, nigdy nie miałem kłopotów z firmami ubezpieczeniowymi.
Helen: A jakie masz ubezpieczenie?
Antonio: Żadnego.
Roy [ironicznie]: Taksówkarz-imigrant bez ubezpieczenia? Kto by pomyślał…
Antonio: Roy, to że urodziłeś się tutaj i masz więcej pieniędzy i władzy, nie czyni cię lepszym człowiekiem ode mnie. Zaraz… To jest Ameryka. Oczywiście, że czyni…
 
***
Joe: Hej, Brian, znalazłem w kieszeni pudełko zapałek z numerem telefonu i imieniem ‘Rachel’. Tylko nie mam pojęcia, kim jest ta kobieta.
Brian: Moje najlepsze poranki zaczynały się od tych słów…
Joe: No, trudno. [wyrzuca pudełko]
Brian: Hej, nie, co ty robisz? Nigdy nie wyrzucaj ‘Rachel’. Nigdy - ‘Rachel’. To imię biblijne. Zadzwoń do ‘Rachel’ – a możesz ujrzeć Boga…
 
***

[Helen przygotowuje się do swojego pierwszego występu jako komik estradowy]
Helen [do Lowella]: Dobrze, Lowell. Masz siedzieć i słuchać tak, jakbyś mnie nie znał. Chcę poczuć się jak w piątek, w ‘Club Car’.
Lowell: Dobra, zasuwaj.
Helen: Witam! Jestem…
Lowell: Złaź ze sceny łamago! Nie jesteś śmieszna! Moja babka jest śmieszniejsza od ciebie!
Helen: Lowell…
Lowell: Hej, ‘Club Car’ jest z tego znany – chciałem, żebyś była przygotowana.
Helen: Po prostu siedź i mów mi, co jest śmieszne, a co nie.
Lowell: A, dobra. Nawiasem mówiąc, moja babka nie jest śmieszniejsza od ciebie. Chociaż mamy zabawę, kiedy w Święto Dziękczynienia wyjmuje sztuczne oko i wkłada do miseczki z oliwkami…
 
***

[Joe’go i Briana odwiedza matka, której nie widzieli od osiemnastu lat]
Matka: Gdzie jest Joe?
Brian: Powinienem był ci powiedzieć przez telefon. Joe ma do ciebie żal, że nie kontaktowałaś się z nami przez te wszystkie lata.
Matka: Nie mogę go za to winić.
Brian: Widzisz, Joe i ja mamy trochę inny punkt widzenia w niektórych sprawach.
Matka: Zawsze tak było. Ty zawsze byłeś wolnym duchem, a Joe – i mówię to z matczyną miłością – był zgorzkniały już w moim łonie…
 
***

Lowell: Pamiętam, kiedy Junior się urodził. Łatwo zapamiętać tę datę. To jego urodziny. Siedziałem w poczekalni, kiedy pielęgniarka przyniosła najpiękniejsze dziecko na świecie. Kurcze! Wyglądało jak aniołek. Było takie idealne. Z maleńką twarzyczką… A potem przyniosła mojego syna. Ale nauczyłem się go kochać.
 
***

Brian [do Joe i Helen]: Znacie program ‘Ścigani przez prawo’? Wczoraj pokazali tam Fay – jest poszukiwana za morderstwo! Pokazali przetworzoną komputerowo fotografię tej kobiety, tak jakby wyglądała dzisiaj – to była Fay!
Helen: Brian, opanuj się, mówisz o Fay, naszej Fay.
Brian: Wiem, to brzmi absurdalnie, ale co my tak naprawdę o niej wiemy? Wiemy, że była zamężna – i gdzie są teraz jej mężowie? Powiem wam – nie żyją, gryzą ziemię, wąchają kwiatki od spodu!
Joe: Brian, na pewno widziałeś zdjęcie kobiety podobnej do Fay, ale jestem pewien, że to nie była ona.
Helen: Oczywiście, że nie, Fay jest najmilszą osobą, jaką znam.
Brian: Tak zawsze sąsiedzi opisują maniakalnych morderców! [szyderczo] ‘To był najmilszy człowiek, jakiego znałem. Spokojny, zawsze mówił dzień dobry, pomógł mi zbudować budę dla psa’. Wiecie, chociaż raz chciałbym usłyszeć, jak ktoś mówi: ‘To był wściekły psychopata, obawiałem się o życie, czekałem tylko, kiedy piła mechaniczna przerżnie mi ścianę!!!’
Joe: Koniec z cukrem, Brian…
Brian: Dobra, OK, przywidziało mi się... Nie wierzcie mi, to nie była Fay, to był wytwór mojej wyobraźni… Ale kiedy rozdęte trupy zaścielą główną ulicę miasta, ich krew spadnie na wasze głowy!
Joe: Mogę z tym żyć. A ty Helen?
Helen: Ja rzadko jeżdżę do miasta.
 
A ta historia zakończyła się pożegnalnym przyjęciem dla Briana (filmik w oryginale)
https://www.youtube.com/watch?v=fl4hzT-B0DY
 
 
***

[Joe zawalił walentynkową randkę w eleganckiej restauracji z Helen]
Joe [wbiega spóźniony do restauracji]: Dzień dobry. Szukam mojej dziewczyny. Blondynka, niewielkiego wzrostu.
Kelner [z pogardą]: A więc… W KOŃCU pan przyszedł!
Joe: A więc tu była?
Kelner: Tak. Siedziała sama przez dwie godziny! [z nienawiścią w oczach] Sugeruję, żeby pan wyszedł.
Joe: Hej, chwileczkę…
Kelner [woła pomocnika kucharza]: Giacomo! [do Joe’go] Signore. Ten człowiek umie wypatroszyć świnię w dwadzieścia osiem sekund. Świnia czy pan – bez różnicy. [pogardliwie taksując Joe’go wzrokiem] No, może pięć sekund…
 
A tutaj m.in. ten fragment (nadal w oryginale) – Pierwsze Walentynki Joe i Helen
https://www.youtube.com/watch?v=1Vy_uHQZAq
 
 
***

[Helen wyjechała do NY robić karierę muzyczną i wróciła po ośmiu miesiącach „jak ostatnia sierota”]
Helen [do przyjaciół]: OK, słuchajcie wszyscy! Mam obwieszczenie. Powiem to tylko raz. Nowy Jork był straszny. Moje życie było straszne. Moja praca była straszna. Mieszkałam w strasznym zaszczurzonym mieszkaniu. To był najgorszy rok w moim życiu i nie chcę nigdy więcej słyszeć o tym mieście. Jakieś pytania?
Lowell [po zastanowieniu]: Czy widziałaś jakieś fajne widowiska?
Helen: Jedyne widowisko, jakie widziałam, to facet sikający na Czterdziestej Drugiej ulicy.
Lowell: Czy to nowy musical Andrew Lloyd Webbera?
 
Ponownie fragment z powyższym dialogiem, ponownie w oryginale – Helen po powrocie z NY

 
 
 
W poprzednich odcinkach...
31
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Autentyki CCXXIX - Sztuka przekonywania
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Historia milionerki, która nie opuszczała pokoju hotelowego
Przejdź do artykułu Mała Brytania - gadki wybrane II
Przejdź do artykułu Idioci są wśród nas IV
Przejdź do artykułu Gadki Uskrzydlone, czyli Wingsizmy III
Przejdź do artykułu 15 zawodów, które już nie istnieją
Przejdź do artykułu Mała Brytania - gadki wybrane
Przejdź do artykułu Liczniki i kokpity w samochodach, które wyprzedziły swoje czasy
Przejdź do artykułu Wielopak weekendowy CCXLIV
Przejdź do artykułu Nowe programy telewizyjne

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą