Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Medyczne opowieści doktora Cornugona VII

33 838  
13   34  
Weź pigułkę! Weź pigułkę! ;)Znasz medyczną definicję twardziela? Jeśli nie, to dzisiaj poznasz kilku prawdziwych... ;)

Przypomniałem sobie miłe lata studenckie. Po którymś tam roku miałem staż zwany również praktyką na chirurgii twardej (zwanej również urazowo - ortopedyczną) gdzie pełno było połamanych członków, również ówczesnej PZPR (ciekawe ilu bojowników pamięta jeszcze cio to).
Jako, że właśnie miała być operowana jakaś szycha, więc do operacji stawu biodrowego i złożenia złamania szyjki kości udowej (notabene: do urazu doszło podobno w czasie obrad któregoś tam zjazdu partii, więc musieli nieźle tankować) przygotowało się dwóch konkurujących ze sobą o prymat "złotej rączki" docentów. Każdy z nich oczywiście preferował inną technikę, inne podejście, inną szkołę chirurgii, i zgadzali się praktycznie tylko w tym, że skórę trzeba zdezynfekować przed pierwszym cięciem.

Oczywiście nikt ze stałych rezydentów nie chciał wchodzić na trzeciego członka zespołu operacyjnego (tego, co trzyma tzw. haki - czyli narzędzia do rozwierania ran), bo porównywano to do dobrowolnego wchodzenia między młot a kowadło. Padło więc na studenta, w mojej osobie, który to student dwóm docentom odmówić nie mógł.

Po pół godzinie operacji miałem serdecznie dość i cały czas szeptałem zdrowaśki pod wspólną intencją: kończcie waćpanowie, bo ja się kończę. Na zmianę, raz jeden, raz drugi przestawiali mnie, bo raz temu coś tam zasłoniłem, raz drugiemu źle rękę podłożyłem, znów tamtemu tętnicę przytrzymałem, a jak rękę przełożyłem to jeszcze oberwałem imadełkiem. Dynamizatory wszelakie leciały pod moim adresem co chwila, a po dojściu do istoty problemu operacyjnego panowie również wzajemnie zaczęli się pouczać, nie przebierając w słowach.

W końcu gdy wreszcie wzięli się za otwarcie dojścia, jeden uparł się by zrobić to jednym dość dużym a topornie wyglądającym dłutkiem chirurgicznym, drugi zaś wolał własną rękę. W końcu narządkiem sztywnym się nie udało, więc drugi docent z wyrazem triumfu za maską chirurgiczną wsadził rękę i zrobił co należało w kilka sekund. Zadowolony z siebie obwieścił więc swoje zwycięstwo rywalowi słowami:
- Widzisz! Nie ważna jest wielkość, tylko technika!
Na co drugi do mnie się zwracając:
- Patrz, jeszcze jeden z kompleksem małego chu..a!!

* * * * *

Rotacyjnie co jakiś czas każdy lekarz obejmuje funkcję konsultanta, czyli mówiąc po prostu idzie na oddział o innym profilu by dzielić się swoja wiedzą z miejscowymi. W ramach takiej to właśnie funkcji zaniosło mnie dziś na ginekologię, gdzie pewna rycząca sześćdziesiątka o wadze średniego kaszalota miało przejść pewną kosmetyczną operację " kobiecą ". Ponieważ cierpiała na kilka interesujących schorzeń serca, wraz z anestezjologiem postanowiliśmy, że nie będziemy babci usypiać do zabiegu, tylko znieczulimy ją jak to się laicko mówi " od pępka w dół ".

Ponieważ anestezjolog był młody, a kaszalot miewał dziwne skoki ciśnienia uprosił mnie (znacie mnie już chyba z miękkiego serca ) bym został z nim przynajmniej przez pierwszych kilkanaście minut zabiegu.
Pani przygotowana, leży sobie w pozycji horyzontalnej, rozkraczonej. Zespół operacyjny, gotowy, instrumentariuszki rozłożyły wszystkie narzędzia do krojenia, rozwierania, szycia i wycinania i….. tylko głównego operatora w osobie ordynatora oddziału brak. 

Po kilku minutach czekania ktoś przyniósł wieść że ordynator został pilnie wezwany do manager’a szpitala w sprawie długów oddziału i że kazał czekać.
Czekamy więc zabawiając się i kaszalota rozmową.
Po prawie półgodzinie zjawia się wreszcie wkur..ony ordynator i myśląc, że pacjentka uśpiona w drzwiach się odzywa:

- "Nie dość, że przez ten jeb..ny fundusz zdrowia zaraz zbankrutujemy, to jeszcze ku..a muszę tę starą tłustą rurę oglądać i z jej syfem się paprać !!! Czy ja poszedłem na te pierd…ne studia by w studniach wykopki urządzać??"

W nastałej ciszy pacjentka lekko uniosła głowę i spojrzała ordynatorowi głęboko w oczy.
Ordynator zrobił w tył zwrot i wyszedł z sali. Po pół godzinie przyszedł zastępca i mogliśmy wreszcie zacząć zabieg.

* * * * *

Na studia medyczne idą jak wiadomo sami twardziele. Tacy, co nie mdleją na widok krwi, nie puszczają "literata" na widok różnych odchodów ludzkich, a widok zwłok (lub nawet ich rozkawałkowanych części) nie robi na nich najmniejszego wrażenia. To samo tyczy się oczywiście zapachów - tak przyjemny zapach ludzkiego moczu jest niczym w porównaniu na przykład do zapachu kilkudniowej (w przypadku nieboszczyka) żółci zmieszanej z innymi płynami ustrojowymi (np. wysiękiem zapalnym).

Na którymś tam roku studiów mieliśmy niewątpliwa przyjemność chodzenia w ramach zajęć praktycznych na blok operacyjny, gdzie wykonywano drobne zabiegi, jak na przykład pobieranie fragmentów tkanek do badań laboratoryjnych. Często, jeśli materiału było mało, a można było go pobrać większą/grubszą strzykawką pacjenta znieczulano albo miejscowo, albo krótkotrwale ogólnie.

Na jedną z takich biopsji zaprowadziła nas asystentka, która akurat miała zajęcia z nami. W małej salce o wymiarach 4 na 4 metry, wokół stołu, na którym położono pacjenta, stłoczyło się następujące grono: Lekarz, instrumentariuszka, pielęgniarka, asystentka i piątka studentów. Jak się domyślacie powietrza zaczęło brakować w normalnych warunkach, a tu dodatkowo w grę wchodziły różne dodatkowe aromaty medyczne. Oczywiście wszyscy w ubrankach sterylnych, pomieszczenie zamknięte ze względów higieniczno-epidemiologicznych czy jakichkolwiek innych. Słowem - mordownia.

Lekarz sprawnie znieczulił pacjenta, a następnie po stwierdzeniu braku kontaktu z wyżej wymienionym rozpoczął wkłuwanie się igłą rozmiaru sporego gwoździa do talerza biodrowego pacjenta. Przy "wchodzeniu" do jamy szpikowej talerza biodrowego następuje z reguły charakterystyczne "chrupnięcie" - tak też było i w tym przypadku, z tym że pacjent odruchowo lekko wierzgnął nogą, przewracając przy okazji stojącą na stoliku zabiegowym buteleczkę ze znieczulaczem. Ponieważ wszyscy wpatrzeni byli w doktora i jego ogromną igłę tkwiącą do połowy w biodrze pacjenta nikt na tę drobnostkę uwagi nie zwrócił. Znieczulacz więc bez żadnych przeszkód zaczął parować do dusznej atmosfery zabiegówki…..

Bardzo szybko u wszystkich pojawiło się uczucie osłabienia, niewielkie nudności, osłabienie nóg czy zawroty głowy. No, ale na medycynie są w końcu sami twardziele więc nikt nic nie mówił tylko cierpiał w milczeniu. Kolega bez żenady oparł się z lekka na pielęgniarce jakby chciał z bliższej odległości zobaczyć igłę, instrumentariuszka oparła się oboma łokciami o stół, dało się słychać kilka głębszych westchnień. Każdy oparł się o co mógł i z modlitwą w oczach patrzył na postępy lekarza. A lekarz też jakby się zaczął nagle śpieszyć, gruby pot zrosił mu czoło, a ręce drżeć… no ale jakby to wyglądało jakby zemdlał przy studentach przy tak prostej biopsji!! Na medycynie są sami twardziele!! Więc zaparł się nogami o stół i przycisnął mocniej… chrupnęło po raz drugi.

Kumpel z pielęgniarką zwalili się jako pierwsi na stół ku lekkiemu oniemieniu już nieźle znieczulonego zespołu. Sekundę później dwóch moich kolegów cicho osunęło się pod ścianami. Ja puściłem skromnego pawia i stoczyłem się pod stół. Dopiero wtedy lekarz zwrócił uwagę, że coś jest nie tak i krzyknął: " Chodu!!"
Nie zdążył. Zrobił jeden jedyny krok, gdy również dopadło go prawo powszechnego ciążenia. Wszyscy rozpoczęli szaleńczy wyścig do drzwi (niby dwa metry a jednak), którego nikt nie ukończył. W pomieszczeniu pozostała cicha masa ciał słodko pochrapujących…

Zbudził mnie docierający z baaaaardzo daleka krzyk. Z głową ciężką jak po trzydniowej imprezie udało mi się zlokalizować źródło w postaci pacjenta, który zbudziwszy się jako pierwszy dawał wyraz swemu niezadowoleniu z powodu gwoździopodobnej igły dalej tkwiącej w jego biodrze. Na szczęście okrzyk było słychać poza zabiegówką i chwilę potem wszystkie "ciała" wyniesiono na korytarz. Samych twardzieli rzecz jasna.

c.d.n.


Oglądany: 33838x | Komentarzy: 34 | Okejek: 13 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało