Szukaj Pokaż menu

10 sposobów na okazanie miłości człowiekowi - poradnik dla szczuropsów

68 742  
359   30  
Kliknij i zobacz więcej!*szczuropies - niewielki ssak psopodobny o wrednym charakterze, potocznie zwany yorkiem.

1. Zbyt długi sen jest niezdrowy. Pamiętaj, że twój właściciel jest nieodpowiedzialnym leniem, który lubi sobie rano pospać, więc to ty musisz zadbać o to, żeby nie spał zbyt długo. 7 rano jest odpowiednią godziną na pobudkę. Pamiętaj, że człowieki nie lubią być gwałtownie budzone, zrób to subtelnie. Dobrym sposobem jest wbiegnięcie do pokoju właściciela z piszczącą zabawką w zębach i zrobienie kilku rundek tam i z powrotem. Zadbaj przy tym o to, żeby twoje pazury dość głośno stukały po panelach - człowieki uwielbiają ten dźwięk z samego rana. Jeśli usłyszysz donośne "nosz kur*wa mać", znaczy to, że człowiek jest obudzony i szczęśliwy, to tak, jakby machał do ciebie ogonem, tyle że nie ma ogona.

Niezwykły kamienny las z Madagaskaru

48 306  
356   6  
Tsingy de Bemeraha - to nazwa tego miejsca. Aby tam dotrzeć, nie wystarczy kupić wycieczkę w biurze podróży. Nie da się nawet. Gdybyś chciał to zobaczyć, najpierw musiałbyś dolecieć na Madagaskar, jakieś 2 dni, a potem czekałoby cię 6 dni jazdy samochodem.

Abrachiła przypadki XII

23 643  
134   10  
Kliknij i zobacz więcej!Abrachił leczył najrozmaitsze indywidua, zarówno wśród zwierząt, jak i wśród ludzi. Raz został wezwany nawet do hodowli dżdżownic kalifornijskich, ale jak sam przyznał przypadek był trudny, bo objawy były niejednoznaczne, a pacjenci niekomunikatywni.

Ale przynajmniej niegroźni, w przeciwieństwie do wielkich byków, wściekłych knurów, dziadka Stacha i jemu podobnych. Jednakowoż najgroźniejszą bestią, z którą Abrachił miał do czynienia, okazał się być… kot. Koteczek, psia jego mać. Właściwie raczej kocia. Ta mać. Nieważne.

Istotne jest to, iż kot trafił do Abrachiła z przykrą przypadłością, mianowicie naderwaniem jajca. Właścicielowi nie wiedzieć czemu zależało, aby jego kocur pozostał mężczyzną. Pewnie przez solidarność tych tam… a zresztą, nieważne.
Prosił zatem o stosowne przyszycie wzmiankowanej części i wyleczenie postępującego stanu zapalnego. Wydawało by się, pikuś. Ponieważ jednak kot od początku stanowczo bronił dostępu do swej nadszarpniętej męskości, uniemożliwiając tym samym choćby wstępne oględziny, Abrachił postanowił kota uśpić. W tym celu należało albo kota złapać i skłuć, albo zwabić podstępem i skłonić do zeżarcia stosownego specyfiku ukrytego w kocim żarciu. Ponieważ kot już na wstępie uciekł właścicielowi i skacząc wściekle po całym pomieszczeniu dawał wyraz swej dezaprobacie, wydawało się łatwiej kota zostawić sam na sam z nafaszerowaną uspokajaczem wątróbką (podobnoż ulubionym przysmakiem), niż łapać i okiełznywać.
Pozostawiono więc kota w towarzystwie wątróbki i udano się na rozgawor przy zimnym piwku (upał był niemiłosierny).

Po jakimś czasie panowie przypomnieli sobie o właściwym celu wizyty i udali się na rekonesans, właściwie przekonani, że kot już smacznie śpi. Ale nie, nie, nie, nie, nie, nie z kotem takie numery. Kot czekał przyczajony na szafie i natychmiast po otwarciu drzwi wykonał skok życia, odbijając się od Abrachiłowego kudłatego łba i wyrywając na wolność. Sensu stricte wyrywając, bo zaczepił pazurami o Abrachiłowe gęste kędziory. A oczom zbaraniałych facetów ukazało się dość makabrycznie przyozdobione pomieszczenie, mianowicie całe w wątróbce. Rozdziabanej i rozwłóczonej.

Tym samym stało się jasne, że sposób numer dwa się nie sprawdzi. Należało zatem kota złapać. A najsampierw znaleźć. Co zajęło około czterech godzin. Niewiele, bo kot nie był w formie i nie mógł daleko uciec, zaszył się więc pod jałowcem i cicho siedział. Gdyby nie zdradził go pies, nie znaleźliby go tak szybko. O.K., znalezionego kota należało jeszcze złapać. Ponieważ wredne te stworzenia mają pazury i umieją z nich korzystać, panowie posłużyli się kocem. Kot wytarzał ich w jałowcu, podarł koc, dostępną odzież wierzchnią i spore połacie Abrachiłowej skóry i zwiał. Na drzewo. Abrachił przyniósł siatkę na ryby, wlazł za kotem, złapał go, zakotłowało się na drzewie, spadła sieć, następnie Abrachił, a na niego kot, który zaraz poderwał się i uciekł.
Faflufte – powiedział Abrachił - szybki jest. I poszedł zdezynfekować liczne rany kłute, szarpane i gryzione.
Kot w międzyczasie okopał się w psiej budzie. Pies stał obok i piszczał jak ten luj, ale podejść się bał, nie mówiąc już o wykurzeniu intruza.

Tu nada sposobem – orzekł Abrachił. Po czym zastawił wyjście deską, dla pewności przywalił kamieniem, a z tyłu budy wychapał wąską dziurę, uzbroił dłoń w grubą rękawicę i strzykawkę ze środkiem nasennym i kłujnął na oślep. Natentychmiat rozległ się dziki wrzask, wprzódy koci, bo wściekła bestia została kłujnięta, następnie Abrachiłowy, bo poczwara przegryzła rękawice i pozbawiła Abrachiła opuszka palca. Coś tam jednak musiało się kotu do krwiobiegu dostać, bo dał się wyciągnąć z budy. A może zresztą tylko symulował, bo kiedy Abrachił pochylił się z troską nad nadwyrężonym kocim organem, ten (znaczy kot, nie organ) wyrwał w górę i paszczą pozbawił Abrachiła kawałka ucha.

- Uż ty w mordę deptany kaczy ch*ju – powiedział z uczuciem Abrachił, związał kota w baleron, zawiesił u powały w bezpiecznej odległości od wszystkiego i udał się przyszyć sobie ucho, które szczęśliwie kot wypluł był. Po tymże zabiegu, jak też i profilaktycznej gruntownej dezynfekcji, Abrachił w całkiem już dobrym humorze powrócił do kota. Kot spał. Wreszcie. Przez chwilę walczył Abrachił z mściwą chęcią zrobienia z kota koty, ale przypomniał sobie o swej wrodzonej miłości do zwierząt, jak również o obiecanej przez właściciela zapłacie. Postanowił jednak zrobić kotu mały figiel, i przyszywając mu jego klejnoty, pozostawił dość długą nić, którą przymocował do dopasowanej obróżki ze smyczą. Teraz aby kota unieruchomić, wystarczyło pociągnąć za smycz, a kotek stawał się potulny jak baranek. To znaczy takie było założenie, bo po przebudzeniu kot natychmiast odgryzł nić i wyskoczył z impetem przez okno. Zamknięte. Co przekonało Abrachiła, że dla pewnych jednostek nie należy się poświęcać, bo nie dość, że dostanie się po ryju (w tym wypadku pazurami), to jeszcze z takim narażeniem zdrowia ratowana jednostka i tak da upust swojemu pragnieniu autodestrukcji wpadając pod przejeżdżającą pod oknami ciężarówkę.


134
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Niezwykły kamienny las z Madagaskaru
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu 12 lifehacków tak idiotycznych, że niemal genialnych
Przejdź do artykułu Miejska demolka ostatniego kowboja Ameryki
Przejdź do artykułu Cierpienia, które mężczyźni muszą znosić dla swoich kobiet
Przejdź do artykułu Anegdoty z marszałkiem Piłsudskim w roli głównej
Przejdź do artykułu W Australii wszystko chce cię zabić. I nie są to tylko zwierzęta
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy II
Przejdź do artykułu 10 zwariowanych i szokujących faktów, które musisz wiedzieć o Arabii Saudyjskiej
Przejdź do artykułu Niewidzialni ludzie Jin Young Yu
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą