Nie pytajcie o sens tej historii, ona nie ma żadnego logicznego wytłumaczenia. To nie powinno się nigdy zdarzyć, oni nie powinni tego brać, a ty nie powinieneś tego przeczytać, bo my nie bierzemy odpowiedzialność za twój umysł... Gotów?Gdy słońce wokół sklepu w krąg
Rozesłał już poranek,
Sklepowym wózkiem nawiał pstrąg
Z pomocą koleżanek.
Ten pstrąg to Błażej, zaś te dwie
To Ewcia i Agatka
Poczuli swej natury zew
Rzecz to niezwykle rzadka.
Korytarz, jedne, drugie drzwi,
A dalej już podwórkiem.
I aby ich nie złapał nikt
Czaili się za murkiem
Bo pstrąg ostrożny musi być
Nikomu nie dowierzać.
Gdy zechce na wolności żyć
I w swoja stronę zmierzać.
Już Ewcia woła: szybciej jedź
W nieodgadnione dale
Pstrąg Błażej stęka niczym śledź
Z wysiłku na pedale
Gdyś wolny to też czasem jesz
I Błażej to doceniał,
Więc pracę znaleźć pragnął też
I szukał w ogłoszeniach
Pozostawili wózek bo
Schronienie to na niby.
Potrzebny byłby własny dom
To ważne i dla ryby
Więc póki słońca jeszcze blask
Wysoko w nieboskłonie
Wydajnie trzeba spędzić czas
Przy miejskim telefonie
Gdy Błażej miał ma kwintę nos
Ostatnie wrzucał grosze,
W słuchawce zabrzmiał miły głos
I głos powiedział: proszę.
Pognały ryby w miasta busz
Nie tracąc ni godziny
A tam czekały na nie już
Z okładek pism dziewczyny
I zadarł Błażej w górę nos
Gdy podjadł znakomicie
Ach, piękny nam się trafił los,
Ach, cóż za piękne życie!
I by zagłuszyć dawny żal,
By zdławić serca łoskot,
Ruszyli razem więc na bal
Wciąż śmiejąc się beztrosko.
A gdy wracali z balu to
Nie było końca śpiewom
I kołysali się co krok
Raz w prawo a raz w lewo
Promiennym szczęściem Błażej był
Jakby oszołomiony.
Nie minął nawet tydzień gdy
Czuł się zadomowiony.
Że życie inny obraz ma
Nie zdawał sobie sprawy
Gdy śmiech tam był każdego dnia
Wciąż gry i wciąż zabawy.
Aż panna z sercem niczym lód
Sprzątnąwszy kiedyś kuchnię,
Szepnęła innym : co za smród!
Coś tutaj rybą cuchnie.
Agatce tekst ten był nie w smak,
Więc rzekła kurcząc szyję:
A może, lala, to jest tak,
Że się za rzadko myjesz?
We dwie Błażeja wzięły już
Poważną wieść rozmowę.
Nie stanie nasza płetwa tu,
Walizki już gotowe.
Dobytek wiozły ryby dwie
Wóz toczył się z mozołem
Na górze obie mieszczą się
A on się męczy z kołem.
By w nowych zbytkach Błażej się
Im czasem nie zagubił
Skłoniły pstrąga rybki dwie,
Że razem je poślubił.
I pływali długo i szczęśliwie
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą